Moja matka skwitowała to krótko: "Skoro się zachowujesz jak facet, to on chciał sprawdzić, czy tak jest. To twoja wina". Zamknąłem się jeszcze bardziej w sobie.
Czy ktoś mi szkodzi ? Jak sprawadzić czy ktoś mi źle życzy ? Osoby, które mogą nam zaszkodzićOgólne pytanie do tarotaPytajmy o konkretne osobyJak sprawadzić czy ktoś mi źle życzy ? Szukając rad i wskazówek Tarota, unikajmy pytań, dotyczących ogółu. Taki charakter ma pytanie odnośnie tego, czy w naszym otoczeniu są osoby, które mogą nam które mogą nam zaszkodzićŻyjemy w określonej społeczności i każdego dnia mamy do czynienia z wieloma ludźmi. Nasze otoczenie obejmuje zarówno krewnych, sąsiadów, jak i osoby, z którymi mamy do czynienia w pracy bądź też takie, które znamy przede wszystkim z widzenia i nasze relacje z nimi ograniczają się głównie do wymiany grzecznościowych formułek. Każda z tych osób postrzega nas w indywidualny sposób i nigdy nie ma tak, że wszyscy nas lubią, że w każdym człowieku wzbudzamy wyłącznie pozytywne (bądź też negatywne) emocje i pytanie do tarotaCo prawda, Tarot zapytany o ogół, podpowie nam, że wysoka blondynka patrzy na nas krzywym okiem, a brunet o szarych oczach najchętniej utopiłby nas w łyżce wody. Karty nie będą jednak w stanie skonkretyzować takiej osoby. Nie wskażą nam, że wysoka blondynka to Anka z II piętra, a brunet o szarych oczach to Wojtek, z którym w sumie za wiele nie mamy do czynienia, ale nie zrobiliśmy na nim dobrego wrażenia i czegoś nam zazdrości, choć sam nie wie, czego. Pytania o ogół mogą wprowadzić w nasze myśli spory chaos i mogą sprawić, że zaczniemy nieufnie traktować każdą wysoką blondynkę z naszego otoczenia i każdego bruneta o szarych oczach, z którym mamy jakiś o konkretne osobyChcąc dowiedzieć się, czy ktoś chce bądź może nam zaszkodzić, starajmy się pytać o konkretne osoby, czyli takie, co, do których mamy pewne podejrzenia, które nie budzą w nas zaufania swoim zachowaniem wobec nas. Pytajmy więc o konkretną Ankę czy też konkretnego Wojtka. Wówczas odpowiedź Tarota będzie jasna i będzie dotyczyła właśnie tej osoby, potwierdzając nasze przypuszczenia lub też rozwiewając nasze wątpliwości. Nie zawsze bowiem brak widocznych oznak sympatii ze strony danej osoby, wskazuje na to, że będzie ona nam chciała zaszkodzić. Tagi: ⭐
Czy się da sprawdzić czy jesteśmy śledzeni poprzez namierzenie źródła sygnału? No, niestety, nie bardzo. Jedyny przepis jak temu przeciwdziałać - pozostawiać telefon i wszystkie inne sprzęty telekomunikacyjne (bo nadajnik czy to GSM czy nawet WiFi może siedzieć w samochodzie, w laptopie, tablecie i w wielu innych sprzętach) jak
Marlena, Hania i Dominika zostały zgwałcone przez najbliższych sercu mężczyzn. Fot. iStock Do gwałtu dochodzi, gdy jedna ze stron (najczęściej kobieta) nie ma ochoty na miłość fizyczną, a zostaje do niej zmuszona za pomocą gróźby, siły fizycznej czy innej metody. Niekoniecznie musi mieć miejsce w ciemnym lesie lub ulicznym zaułku, jak przyjęło się myśleć. Gwałcicielem nie musi być obcy mężczyzna. Czasami jest nim partner albo mąż. Niestety, zwłaszcza w tym drugim przypadku, często dochodzi do błędnego myślenia. Niektóre kobiety zostają wychowywane w przekonaniu, że mężowi nie można lub nie wypada odmówić. Zaspokajanie jego potrzeb to część obowiązków żony. Ale nie tylko wychowanie i przekonania odgrywają tak dużą rolę w tym nieporozumieniu. W obecnych czasach już coraz rzadziej, ale dawniej funkcjonariusze lekceważyli zgłoszenia żon o gwałcie. Składali je na karb problemów rodzinnych czy chęci dopieczenia mężowi. Bez dowodów praktycznie nie było szans na wymierzenie kary gwałcicielowi. Na szczęście stosunek służb zmienił się pod tym względem. Mimo wszystko kobiety niechętnie przyznają się do nadużyć mężów i partnerów. Najczęściej powodem jest wstyd, troska o dobro dzieci czy niepokój, jak poradzą sobie bez mężczyzny. Nierzadko zwyczajnie się boją... Udało nam się dotrzeć do trzech kobiet. Doświadczyły one gwałtu ze strony mężczyzn, z którymi były w bardzo bliskich relacjach. Żadna z nich nie zaskarżyła oprawcy. Dlaczego nie starają się ich ukarać? Prawda jest szokująca. Zobacz także: EXCLUSIVE: Wybaczyłam mojemu gwałcicielowi - Pierwszy raz był straszny – wspomina Marlena. - Nigdy nie podejrzewałam mojego faceta o podobne zachowanie. Byliśmy ze sobą od dwóch lat, a zamieszkaliśmy razem po roku znajomości. Zawsze był czuły i opiekuńczy. Potrafił przynieść kwiaty bez okazji, a nawet ugotować dla mnie obiad, gdy byłam wykończona po pracy. Pamiętam również, jak czuwał przy mojej chorej mamie w szpitalu. Ja nie mogłam przyjść, więc poprosiłam jego. Bez żadnych protestów i pytań spełnił moją prośbę. Na krótko przed swoją śmiercią powiedziała mi, że nie mogłam znaleźć lepszego chłopaka. Cała ta sytuacja pokazuje jedynie, że człowieka poznaje się latami, jak nie przez całe życie i nigdy nie wiadomo, co w nim drzemie. Teraz jestem pewna, że w przypadku mojego to dość brutalne zwierzę. Gwałt był nieoczekiwany. Marlena przygotowywała kąpiel w łazience, gdy nagle wkroczył do niej jej partner. Fot. iStock - Złapał mnie za ręce i wykręcił je do tyłu tak, że nie mogłam się ruszyć. Spytałam, o co chodzi, ale tylko dziwnie się zaśmiał. Myślałam, że się wygłupia, ale po chwili zrozumiałam. To nie były żarty. Kazał mi się uciszyć i powiedział, że się zabawimy. Zaczęłam protestować, ale nic sobie z tego nie robił. Ustawił mnie pod ścianą, podciągnął spódnicę i zrobił swoje. Byłam w takim szoku, że pamiętam całe wydarzenie jak przez mgłę. Kiedy skończył, po prostu wyszedł i włączył telewizor w drugim pokoju, jakby nic się nie wydarzyło. Ja stałam roztrzęsiona i zaczęłam płakać. Po chwili poszłam do niego i spytałam, dlaczego to zrobił. Zbył mnie i rzekł coś w stylu: „Od teraz będziemy częściej to robić. Podnieca mnie Twój sprzeciw. Wiele par się tak zabawia i nie ma w tym nic złego”. Dodał jeszcze, że przecież o mnie dba, kocha mnie i zawsze traktował mnie czule, więc ma prawo pomyśleć również o zaspokojeniu swoich pragnień. Zawsze myślał o mnie, a teraz czas na niego. Bałam się cokolwiek mówić. Nie zerwałam z nim, bo mimo wszystko go kocham. Do gwałtów doszło jeszcze kilka razy i wiem, że będą następne, ale w pewnym sensie już mnie nie ruszają. Faktycznie jest wiele związków, w których dochodzi do ostrego seksu, czasami to po prostu podnieca bardziej. Jeżeli mężczyzna mnie nie bije i poza tym jest wspaniały, nie chcę go stracić. Jednak gdy zwierzyłam się przyjaciółce, powiedziała, że jestem głupia. Zobacz także: Gwałt to moja modlitwa Hania również jest ofiarą gwałtu, ale w przeciwieństwie do Marleny porzuciła swojego faceta. Do wszystkiego doszło po imprezie w samochodzie G. On był pijany, a ja prowadziłam. Kiedy podrzuciłam go pod jego dom i miałam wysiadać, zatrzymał mnie. Niczego nie podejrzewałam, więc usiadłam mu na kolanach. Wtedy popchnął mnie na tylne siedzenie i zgwałcił. W ogóle się mną nie przejmował. To był obrzydliwy, zwierzęcy akt. Po wszystkim kazał się wynosić. Mieszkamy w tej samej miejscowości, więc na szczęście droga powrotna do domu nie zabrała mi dużo czasu. Nie wiem, jakim cudem doszłam. Poruszałam się jak w malignie. Przez kilka następnych dni nie wychodziłam. Bałam się, wstydziłam, czułam rozpacz... Tak naprawdę wszystko naraz. Rodzinie nie przyznałam się do niczego, powiedziałam po prostu, że jestem chora. G. wydzwaniał, ale nie odbierałam. Nie widziałam go od tamtego zajścia. Po miesiącu rozpoczęłam naukę w mieście i myślałam, że o wszystkim zapomnę. Minął już ponad rok, ale rana wciąż wydaje się świeża. Nie myślałam o wymierzeniu mu sprawiedliwości, bo oboje pochodzimy z małej miejscowości, więc cała sprawa zaraz by się rozniosła. Nie chcę, żeby wszyscy wiedzieli. Muszę sama sobie poradzić. Fot. iStock Przypadek Dominiki wydaje się najbardziej wstrząsający. Zgwałcił mnie najlepszy przyjaciel. Znaliśmy się od dzieciństwa. Nasze mamy prowadzą wspólny biznes – mają małą kawiarenkę. To tam jako dzieci pałaszowaliśmy sernik z jednego talerza i wykradaliśmy czekoladowe muffinki z zaplecza. Razem lepiliśmy babki z piasku, wracaliśmy ze szkoły i podglądaliśmy sąsiadów. Tyle pięknych wspomnień... Wszystko przekreślił gwałt. Doszło do niego na obozie sportowym. Mieliśmy po 17 lat. Pewnej nocy wywabił mnie z pokoju pod pretekstem zakazanej, nocnej wędrówki. Jak mogłabym nie przystać na taką propozycję? K. miał ze sobą wódkę. Udało nam się wyjść poza budynek. K. wszystko przemyślał. Zaciągnął mnie w jakiś zagajnik obok pola z kukurydzą. Piliśmy wódkę, śmialiśmy się i żartowaliśmy z naszej przebiegłości. Wtedy mój najlepszy przyjaciel powiedział, że przygotował dla mnie kolejną niespodziankę. Spytał, czy już to robiłam. Gdy odparłam, zgodnie z prawdą, że nie, zaczął mnie wyśmiewać. Miałam wrażenie, że to zupełnie inny człowiek. Rzucił mi wyzwanie. Mogłam spróbować z nim. Cała sytuacja z minuty na minutę coraz bardziej przestawała mi się podobać. Chciałam wracać, ale mi nie pozwolił. Zwalił się na mnie i zgwałcił mnie. Potem zostawił. Leżałam na ziemi do rana, a potem powlokłam się z powrotem do ośrodka. K. przepraszał Dominikę, ale ona nie przyjęła tego do wiadomości. Jak można zrobić krzywdę tak bliskiej osobie? Nie potrafię tego pojąć. Tamtego dnia nasza przyjaźń skończyła się na zawsze, a ja nawet mu nie wybaczyłam. Nie powiedziałam o wszystkim mamie, ze względu na jej związek biznesowy z jego mamą. Kawiarenka jest naszym jedynym źródłem dochodu. K. próbował się ze mną skontaktować po tym gwałcie, ale zagroziłam pójściem na policję, jeżeli się do mnie zbliży. Nie musi wiedzieć, że blefuję. Niedługo zacznę studia i wyjadę do innego miasta. Mam nadzieję, że czas zabliźni ranę. Zobacz także: Zgwałcona przez swojego brata 11-latka urodziła dziecko, choć namawiano ją na aborcję Ta strona używa plików cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia
feminizm psychologia seks. „Zostałam ofiarą gwałtu” – napisała do nas czytelniczka. Poprosiliśmy Maję Staśko, która od lat pomaga osobom po gwałcie, żeby i nas wsparła i podpowiedziała, jak zareagować na taką wiadomość.
Ponad 90% sprawców chodzi sobie swobodnie po ulicy Maja Staśko – dziennikarka i aktywistka, współautorka książki „Gwałt polski” We wstępie do „Gwałtu polskiego” piszecie z Patrycją Wieczorkiewicz: „Nie wymagałyśmy bezpośrednich dowodów na gwałt, bo brak zgody nie pozostawia śladów”. – Brak zgody wciąż nie funkcjonuje społecznie na szerszą skalę także dlatego, że w polskim Kodeksie karnym znajduje się zapis, że gwałt jest każdym obcowaniem płciowym z użyciem przemocy, zwykle utożsamianej z przemocą fizyczną i koniecznym oporem, który ma stawiać ofiara. Innymi przesłankami do uznania czynu za gwałt jest wymuszenie stosunku groźbą lub podstępem. Nie ma kategorii wyrażonej zgody, ona znajduje się w konwencji stambulskiej. Wśród osób, z którymi rozmawiałyśmy, było wiele takich, które nie wyrywały się, nie krzyczały, czyli nie stawiały owego „oporu”, wymaganego często w praktyce postępowania sądowego – a jednak doświadczyły gwałtu. Został odbyty stosunek, na który nie wyraziły zgody. Nie można nazwać tego inaczej niż gwałtem. Na policji, na sali sądowej czy ze strony opinii publicznej pada pytanie: ale dlaczego się nie broniła, skoro działa się jej krzywda? – To pierwotna, fizjologiczna reakcja organizmu, nad którą nie mamy kontroli. Wiele osób na zgwałcenie reaguje całkowitym paraliżem lub zamarciem, bez względu na to, czy jest to gwałt dokonywany przez męża lub partnera, czy przez obcą osobę. Nasz organizm w sytuacji traumatycznej nie reaguje w racjonalny sposób. Nikt nie może powiedzieć: ja to bym się broniła, krzyczałabym. Nie wiemy, jaka byłaby nasza reakcja w takiej sytuacji, bo nigdy w niej nie byliśmy. Jakiś czas temu media pisały o sprawie 14-latki zgwałconej przed laty przez dorosłego kuzyna. W uzasadnieniu sąd napisał, że gwałtu nie było, bo dziewczynka nie krzyczała. Tą historią kończycie książkę. – Napisałyśmy, że kiedy stawiałyśmy kropkę i oddawałyśmy książkę do druku, światło dzienne ujrzała taka historia, w której pojawiają się wszystkie te argumenty sprawiające, że musimy zacząć mówić o gwałcie jako o każdym stosunku bez zgody. Inaczej za każdym razem, zamiast na gwałcie, będziemy się skupiać na tym, czy ona krzyczała, czy wyrywała się, czy złamała gwałcicielowi nos albo rękę, kiedy próbowała uciec. To wszystko absurd. Dopóki jest takie prawo, dopóty nie będziemy w stanie rozmawiać o większości zgwałceń w Polsce, bo one wyglądają zupełnie inaczej. Robi się z ciebie wariatkę. Staśko jest chora psychicznie, leczy swoje traumy, jest niedoruchana – cytuję komentarze. Przemoc wobec ciebie jest emblematyczna. Nie wierzy się ofiarom i nie wierzy się tobie, kiedy stajesz po ich stronie. – Wciąż podważa się wiarygodność osób, które doświadczyły gwałtu, przez powoływanie się na ich zaburzenia psychiczne, realne czy rzekome. To absurdalne w tej sytuacji, ponieważ po zgwałceniach wiele osób doświadcza zespołu stresu pourazowego. To zaburzenie psychiczne, które pojawia się w wyniku tego potwornego przekroczenia, którego doświadczyły zgwałcone osoby, więc powoływanie się na zdrowie psychiczne i robienie z kobiet (i nie tylko kobiet) wariatek jest przemocą. Osoby zgwałcone często boją się szukać pomocy psychologa bądź psychiatry właśnie w obawie przed tym, że jeśli zapis o leczeniu czy terapii znajdzie się w aktach, stracą wiarygodność. Opisujesz takie sytuacje. – Im szybciej osoba po zgwałceniu trafi na terapię i uzyska pomoc, tym lepiej. To podstawa – każda osoba powinna mieć dostęp do ochrony zdrowia, także psychicznego. Argument o „wariatce” oskarżającej niesłusznie o gwałt polega na dwóch stygmatyzacjach: z jednej strony piętnuje się osoby, które doświadczyły przemocy seksualnej, z drugiej te, które mierzą się z zaburzeniami psychicznymi, tak jakby nie były wiarygodne, a to, co mówią, było niegodne zaufania. To ma konsekwencje, np. takie, że Katarzyna nigdy nie zdecydowała się iść do psychiatry w obawie, że zostanie uznana za chorą psychicznie. Nie chciała się podkładać. Ty się podkładasz ciągle. – Wciąż czytam o sobie, że jestem chora psychicznie, za ładna albo za brzydka na feministkę, że nikt nawet nie chciałby mnie zgwałcić, że ktoś by mnie zgwałcił, bym przestała być „niedoruchana”, albo że dlatego tak się zachowuję, bo ktoś mnie zgwałcił. To również jest przemoc. Bardzo bym chciała, żebyśmy w końcu zaczęli mówić o tym, że takie nękanie psychiczne w internecie także jest rodzajem przemocy psychicznej. Szczucie w internecie to przemoc i ja też jestem jej ofiarą. Nie wstydzę się tego słowa. Dlaczego miałabyś się go wstydzić? – Wiele osób po doznaniu przemocy nie chce, by mówić o nich „ofiara”, ale „osoba, która doświadczyła gwałtu” lub „osoba po zgwałceniu”. Czują, że dla nich jest w tym coś biernego. Dla innych powiedzenie: „Byłam ofiarą” jest emancypujące, oczyszczające, pozwala zrzucić wstyd. Kiedy mówią z podniesioną głową: „Jestem ofiarą”, to jest wyzwalające – bo przez lata nie chciały tego przyznać albo bały się to głośno powiedzieć. I to jest OK. Najważniejsze, jak osoba z tym się czuje. Ważne, żeby na te historie nie nakładać swoich kalek i przyzwyczajeń. Ja jestem ofiarą hejtu, nękania i przemocy w internecie – mówię to głośno i dla mnie to jest emancypujące. Dostaję groźby, jestem upokarzana. Przerywam milczenie. Język jest tu bardzo ważny. Piszecie, że jeśli ktoś ukradnie rower, nazywa się go złodziejem. Ale kiedy mowa o gwałcie, unika się określenia gwałciciel czy sprawca, pisze się o „rzekomym gwałcie”, „domniemanym”, o „kontrowersji” lub „skandalu seksualnym”. – Język jest niesamowicie ważny i słychać to za każdym razem w mediach. Pisze się i mówi, że ta osoba została zgwałcona. Mamy osobę, która jest ofiarą, ale znika nam sprawca. Jest bierna postać, która została zgwałcona, ale brakuje osoby, która zgwałciła. Dlaczego nie mówimy: „Gwałciciel ją zgwałcił”? Dlaczego on znika? W kampaniach społecznych słyszymy: „Mądra dziewczynka pilnuje drinka”. A gdzie jest gwałciciel? Gdzie ktoś, kto wrzuca tabletkę gwałtu do drinka, a następnie gwałci? I czy gwałtu doświadczają tylko głupie dziewczynki? Ten brakujący gwałciciel sprawia, że osoby, które głośno mówią: „On mnie zgwałcił”, są oskarżane o oczernianie sprawców. Są uznawane za głupie. Bo gwałt przedstawia się jako coś, co „się dzieje”. Co nie ma sprawcy. Winą obciąża się zgwałcone: bo są „głupie”, źle ubrane, źle umalowane, szły w złym miejscu, źle wybrały partnera. W głośnych procesach pojawiają się argumenty: ale to taki młody chłopak, u progu życia, nie można mu tego życia niszczyć. To ojciec rodziny, pomyślmy o jego dzieciach! – Jeśli ktoś gwałci, marnuje życie nie tylko tej osobie, która jest ofiarą, ale także własne. Kiedy ponosi konsekwencje gwałtu, jest to wyłącznie jego wina. Nie ofiary, nie wymiaru sprawiedliwości. To, że ofiara mówi głośno o tym, co ją spotkało, czyni z niej lub niego bohaterkę, a nie winną, bo w ten sposób chroni pozostałe osoby przed przemocą i daje wsparcie innym, które przeżyły to samo. Z szacunków Amnesty International wynika, że jedynie co 10. gwałt jest zgłaszany. 67% spraw jest umarzanych, 30-40% sprawców dostaje wyroki w zawieszeniu. – Z raportu fundacji Ster z 2015 r. wynika, że 94% kobiet po doświadczeniu gwałtu nigdzie tego nie zgłasza. Ponad 90% sprawców chodzi sobie swobodnie po ulicy, my możemy ich mijać, mogą się do nas uśmiechać, możemy im sprzedać pora w warzywniaku i nie wiedzieć, że to gwałciciele. Za każdym razem, kiedy taki gwałciciel zostaje ujawniony, pojawia się wielkie zdziwienie, bo my tak bardzo wypieramy społecznie fakt, że przemoc seksualna istnieje, a gwałcicielem może być absolutnie każdy – nasz chłopak, mąż, sąsiad – że stosujemy mechanizmy obronne. Chcemy wierzyć, że gwałciciel to obcy nożownik wyskakujący zza krzaków. No nie. Gwałty dzieją się codziennie, za drzwiami, tuż obok nas. Co piąta kobieta w Polsce doświadczyła gwałtu. Zostawia się je samym sobie, bo łatwiej przymykać oczy i karmić się fałszywą wizją świata bez gwałtów. Feminoteka: telefon dla kobiet doświadczających przemocy 888 883 388 Centrum Praw Kobiet: całodobowy telefon interwencyjny 600 070 717, dyżur prawny (czw., godz. 12-18) 22 621 35 37 Ale po co one mają to gdziekolwiek zgłaszać, skoro na policji nikt im nie wierzy? Twoje bohaterki od policjantów słyszały, żeby nie robiły afery, że jak mąż, to nie gwałt, i skoro w domu czysto i mają co jeść, to nie ma co. Prokuratura i tak umarza, bo to niska szkodliwość społeczna czynu. – Przez wiele lat głos kobiet i nasze doświadczenia były uciszane i marginalizowane. Nie było ich w mediach rządzonych przez mężczyzn, nie było w literaturze pisanej głównie przez mężczyzn. Kobiety rozmawiały szeptem, nie miały reprezentacji politycznej ani medialnej. Przemoc seksualna to taka, która dotyka przede wszystkim kobiety i którą stosują przede wszystkim mężczyźni, więc mężczyznom wygodniej było o tym nie wspominać. Kiedy zaczęłyśmy dochodzić do mediów, mówić głośno, pojawił się olbrzymi backlash, bo tych informacji po prostu przez lata nie było. Co więcej, takie informacje są dla sprawców niewygodne i niebezpieczne. Narracje kobiet dotyczące seksualności, przemocy seksualnej, aborcji były i wciąż są wykluczane. Trudno się z nimi przebić, bo zawsze słyszymy, że jesteśmy wiedźmy, wariatki, za brzydkie, za ładne, za grube, za chude. Wykorzystuje się każdy argument, żeby podważyć nasze słowa. Zdawać by się mogło, że w wymiarze sprawiedliwości pracują ludzie, którzy mają większą świadomość. – Rzecznik praw obywatelskich sprawdził, że szkoleń w zakresie wspierania osób po przemocy, nie tylko seksualnej, jest zdecydowanie za mało, więc policjanci czy prokuratorzy nie wiedzą, jakie mechanizmy tu działają. Czy dziwić się osobom, które nie zgłosiły zgwałceń? Absolutnie nie. Bohaterce naszej książki, Ani, powiedziano, że skoro jej mąż gwałciciel zarabia na dom, to jak ona utrzyma się sama. Katarzyna z kolei chodziła do policjantów, do sołtyski, do prokuratorki i próbowała szukać pomocy. Nikt nie chciał przyjąć jej dramatu do wiadomości, nikt nie chciał jej pomóc. Nie możemy winić osób, które doświadczyły gwałtu, że tego nie zgłaszają, bo zgłoszenie i cały proces prawny bywają jeszcze bardziej bolesne od samego gwałtu. To wtórna wiktymizacja ofiar. Nie można od nich wymagać takiego heroizmu i poświęcenia, żeby jeszcze więcej cierpiały. I po co? Żeby sprawę umorzono? To wymaganie od ofiar ciągłej ofiary, ciągłego cierpienia. Wymagajmy wreszcie od służb, żeby się doszkalały, od prawa, żeby było lepiej ustalane, od polityków, żeby zmieniali to prawo. Tu powinien być nacisk, nie na ofiary. Kiedy słucham historii kobiet, czytam uzasadnienia umorzeń czy oddaleń zażaleń, zawsze jestem zdziwiona, gdy znajduję nazwisko prokuratorki czy sędzi. Zastanawiam się, czy one nie mają matek, córek, sióstr, przyjaciółek, że tak chętnie stają po stronie sprawcy. Bo system chroni sprawcę, nie jego ofiarę. – System działa na rzecz sprawców przemocy. Sprawcy są bezkarni, ofiary cierpią. Brak działań zawsze będzie działał na rzecz sprawców. Nie trzeba nawet znęcać się nad ofiarą czy zadawać jej pytań, które będą wtórnie traumatyzujące, żeby zadać jej cierpienie. Wystarczy nic nie robić. I tak działa system. Próba walki o siebie jest widziana jako bezczelność, fałszywe oskarżenia, oczernianie. A sprawcy chodzą wolno, kiedy wszyscy skupiają się na ofierze. „Byłaś pijana”. „Dlaczego miałaś taki duży dekolt?”. „Dlaczego tyle lat milczałaś?”. W naszej rzeczywistości opowiedzenie o tym, że ktoś cię zgwałcił, jest większym występkiem niż to, że zgwałcił. Kiedy 21-letni mężczyzna groził 16-latce, że jeśli nie będzie z nim odbywać stosunków, udostępni jej nagie zdjęcia, które mu wysyłała, i w ten sposób wymuszał seks – czyli ją gwałcił – to ją oskarżano o to, że wysyłała mu zdjęcia. To ona dla komentujących okazała się winna. Płacimy i jeszcze długo będziemy płacić za brak edukacji seksualnej. – To mnie uderzyło, kiedy rozmawiałam z moimi bohaterkami. To szokujące, że czasami gwałt jest banalny: gwałciciel uznaje, że w małżeństwie stosunek po prostu mu się należy. Albo że skoro osoba śpi lub jest nietrzeźwa, to może ją wykorzystać, bo przecież, jak powiedział kiedyś publicysta Rafał Ziemkiewicz, kto nie wykorzystał nietrzeźwej, niech pierwszy rzuci kamieniem. Albo że w trakcie stosunku może zdjąć prezerwatywę, bo nikt go nie nauczył, że to również jest zgwałcenie. Wydaje się, że to oczywiste i podstawowe rzeczy, ale gwałciciele często nie mają takiej wiedzy. Biedne, nieświadome misie? – Nie. Ale nikt ich nie uczy, jak nie gwałcić. Czym jest gwałt, czym jest zgoda w seksie. To nas się uczy, jak uniknąć gwałtu. Zdarza się, że mężczyźni nie wiedzą, że gwałcą. Gdyby mieli tę wiedzę, wielu gwałtów by po prostu nie było. A ofiary nie wstydziłyby się, nie cierpiały i nie miały wyrzutów sumienia, że następnego dnia zrobiły gwałcicielowi śniadanie lub że w trakcie gwałtu były mokre, bo to też się zdarza. Podobnie jak orgazm w trakcie zgwałcenia. To normalne, fizjologiczne reakcje. Po gwałcie można iść następnego dnia z gwałcicielem do kościoła albo pozostawać z nim jeszcze wiele lat w związku – to nie oznacza, że gwałtu nie było. Reakcji na gwałt jest tyle, ile osób. I to nie reakcja jest problemem, tylko sam gwałt. Jak wspierać osobę, która doświadczyła zgwałcenia? – Ufać. Ze statystyk wynika, że ludzie nie zgłaszają gwałtów, bo się obwiniają i nie wierzą w system sprawiedliwości. Nie ma co się na nich obrażać, że nie chcą zawiadamiać organów ścigania. Nie ma co nakłaniać czy dawać nieproszonych rad. Po sytuacji zgwałcenia najważniejsze jest to, by dać całkowite, bezwarunkowe wsparcie. Każda decyzja jest OK. Jeśli chcesz płakać, OK. Chcesz się upić? OK. Nie chcesz iść na policję? OK, jestem obok, z tobą. Wspieram cię, nie jesteś winna i nie jesteś sama. Co mogę dla ciebie zrobić? Ktoś będzie potrzebował opieki nad psem, ktoś inny może potrzebować wsparcia finansowego, wtedy można taką osobę skierować do Feminoteki, która prowadzi specjalny Fundusz Przeciwprzemocowy. Dobrym adresem jest także Centrum Praw Kobiet, gdzie kobiety doświadczające przemocy mogą skorzystać z porad prawniczek i terapeutek. Nie jesteś winna. Nie jesteś sama. Fot. Dawid Majewski Podobne wpisy
Każda tego typu appka podaje dokładną analizę ruchu na Twoim koncie - kto zaczął obserwować, kto przestał, kto najczęściej lajkuje Twoje posty, kto biernie je ogląda, kto komentuje itp. Fajna jest appka Followers Assistant, pokazuje kto zrezygnował z obserwowania Cię w ostatnim czasie, daje łatwy podgląd fanów Twojego profilu.
Witam, jak sprawdzić ile ktoś ma długu? czy w ogóle można? czy jest szansa, aby dowiedzieć się, czy dana osoba (oczywiście bez jej zgody, nie posiadam dokumentów tej osoby) ma jakieś zadłużenie? i ewentualnie jaka jest to kwota? Niekoniecznie musi być napisane skąd są długi, czy jakiej wysokości zadłużenie, po prostu chodzi mi o sprawdzenie długów pewnej osoby, czy można sprawdzić ile ktoś ma długów? Owszem, jest kilka sposobów na to, jak sprawdzić ile ktoś ma długu, ale zanim przejdę do sedna, krótkie wprowadzenie: Rzeczywiście w dobie, kiedy praktycznie każdy z nas posiada zobowiązania finansowe, czy to w postaci pożyczki, debetu na karcie kredytowej, czy też kredytu na zakupy na raty, lub po prostu chwilówki, dość często zaczynamy się zastanawiać, czy osoby nam bliskie nie ukrywają przed nami swoich problemów finansowych. Tym bardziej, kiedy zdajemy sobie sprawę, że kłopoty z regulowaniem zobowiązań finansowych dotykają spory odsetek klientów banków i firm pożyczkowych. Czasem wystarczy chwila nieuwagi, by kredytobiorca zatracił się w „normalności” i popadł w tzw. pętle zadłużenia. Należy jednak pamiętać, że długi to nie tylko zobowiązania względem sektora bankowego. Długi mogą pochodzić również ze zobowiązań prywatnych. Pożyczki pomiędzy znajomymi, pożyczki w rodzinie, zaległości alimentacyjne, nieuregulowane faktury, rachunki, to również należności, których uregulowanie może sprawić problem, a wierzyciel zapłaty należności ma prawo dochodzić, również w postępowaniu egzekucyjnym. Jak sprawdzić ile ktoś ma długu?Giełda wierzytelności – jak znaleźć czyjeś dług?Narodowe Centrum DługówRejestr długów, czyli Biuro Informacji Gospodarczej (BIG)Biuro Informacji Kredytowej (BIK) Nic więc dziwnego, że i ty chcesz znać zobowiązaniach osoby ci bliskiej. Niestety, jeśli myślisz o tym, że istnieje możliwość, by uzyskać pełne informacje na temat długów innej osoby, muszę cię rozczarować. Nie ma skutecznego narzędzia, dzięki któremu dowiesz się, czy inna osoba posiada długi i w jakiej wysokości. Musisz wiedzieć bowiem, że prócz pochodzenia długów, o czym napisałam powyższej, znaczenie ma jeszcze jedna kwestia, a mianowicie ich wymagalność, stwierdzona przez sąd właściwym tytułem wykonawczym. …jest jednak kilka pośrednich sposobów, by sprawdzić, ile ktoś ma długu, oto one: Giełda wierzytelności – jak znaleźć czyjeś dług? Dochodzenie roszczeń o zapłatę może przebiegać wieloetapowo. Dość często postępowanie egzekucyjne bywa raz na jakiś czas wznawiane, czyli dług istnieje, choć wierzyciel ma problemy z uzyskaniem zaspokojenia. Co więcej, część długów przechodzi z rąk do rąk. Jest to tzw. cesja wierzytelności. Sprzedażą i skupowaniem długów zajmują się wyspecjalizowane firmy (Fundusze Sekurytyzacyjne), wrzucając długi na giełdę wierzytelności. I to jest oczywiście twoja szansa – możesz próbować ustalić, czy osoba, o której myślisz, ma długi, korzystając z Internetu i dostępnych w nim baz/giełd dłużników, których z roku na rok jest coraz więcej. Jak sprawdzić ile ktoś ma długu, posługując się giełdami wierzytelności? Wystarczy, że wpiszesz w Google hasła jak np.: Giełda długów Ultimo Giełda długów Vindicat Giełda wierzytelności Kaczmarski Intrum Justitia giełda długów Foxberg giełda długów Na każdej z tych giełd znajduje się wyszukiwarka, dzięki której będziesz w stanie znaleźć osoby o danym nazwisku, które do giełdy zostały zgłoszone przez wierzycieli ze względu na jakieś zadłużenia. Oto przykładowa wyszukiwarka dłużników na giełdzie wierzytelności: Wyszukiwarka dłużników Jest to jeden ze sposobów sprawdzenia czyichś długów. Inny sposób to: Narodowe Centrum Długów Tu mogę polecić ci platformę Narodowe Centrum Długów. Korzystając z zakładki „wyszukaj dłużnika” po wpisaniu jego imienia i nazwiska możesz sprawdzić, czy jego dług został wystawiony na giełdzie wierzytelności. Jednak tak jak napisałam powyższej, brak informacji na temat długu danej osoby w przedmiotowym rejestrze nie może zostać przez ciebie uznane za to, że długów dana osoba nie ma. Oczywiście, jeśli jesteś osobą zdeterminowaną, możesz szukać informacji również w innych rejestrach. Rejestr długów, czyli Biuro Informacji Gospodarczej (BIG) W sieci znaleźć można Rejestr Dłużników Biura Informacji Gospodarczej (BIG), w którym dostępne są dane o zaległościach konsumentów i przedsiębiorców przekraczających kwotę 200 zł dla osób prywatnych i 500 zł dla firm. Skorzystanie z platformy BIG wymaga jednak rejestracji. Biuro Informacji Kredytowej (BIK) Wydaje mi się, że największą bazą danych jest obecnie Biuro Informacji Kredytowej, czyli w skrócie BIK, jednakże platforma ta do pobrania raportu na temat zobowiązań wymaga rejestracji i potwierdzenia tożsamości. Zatem nie ma możliwości, by korzystając z BIK otrzymać informację na temat długów innej osoby. Jak widzisz ustalenie, czy osoba trzecia posiada jakiekolwiek zadłużenie bez współpracy z nią, nie jest sprawą łatwą, a można nawet rzec, że nie posiadając żadnych informacji na temat ewentualnych zobowiązań nawet kwestią niemożliwą. Dlatego, jeśli bardzo zależy ci na tym, by dowiedzieć się, czy dana osoba ma długi, w jakiej wysokości i z jakiego tytułu, to nie pozostaje ci nic innego niż szczera rozmowa. Sprawy nieuregulowanych, wymagalnych zobowiązań, to uważam poważne kwestie, które mogą zaważyć na całokształcie danej relacji, dlatego, jeśli niepokoi cię możliwość, że dana osoba ukrywa przed tobą kłopoty finansowe, nie zwlekaj dłużej, tylko poproś ją o rozmowę na ten temat. Tylko w ten sposób możesz dowiedzieć się prawdy. Natomiast znalezione w Internecie informacje dość, że nie będą pełne, to mogą być w ogóle nieprawdziwe. Co mogę ci jeszcze doradzić, to to, że dla uwiarygodnienia wersji bliskiej Ci osoby, możesz poprosić ją o wygenerowanie raportu z BIK. Informacje z BIK na temat niezamkniętych jeszcze zobowiązań finansowych oraz historii kredytowej z co najmniej pięciu ostatnich lat w przypadku długów uregulowanych z opóźnieniem, można uzyskać w ciągu kilku minut, dokonując wymaganych formalności na stronie Biura Informacji Kredytowe lub korzystając z konta bankowego dłużnika (oferta w wybranych bankach). Koszt pojedynczego raportu BIK to 39 zł. Uważam, że warto kwotę tę zapłacić dla informacji, które mogą zaważyć na kolejnych twoich decyzjach. Raport BIK – cennik Mam nadzieje, że wiesz już, co możesz zrobić, by dowiedzieć się, czy osoba, na której ci zależy, ma jakieś długi. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko życzyć Ci powodzenia w przeprowadzeniu szczerej rozmowy na temat sytuacji finansowej bliskiej Ci osoby! Zachęcam Cię również do przeczytania poniższych artykułów, gdzie znajdziesz dodatkowe podpowiedzi na interesujący Cię temat. Jak sprawdzić długi i majątek osoby zmarłej? [PORADNIK] Krajowy Rejestr Długów – jak sprawdzić KOGOŚ lub SIEBIE? Gdzie i jak mogę sprawdzić, czy mój partner ma długi? Jak się dowiedzieć ile mam długu i jak go spłacić? Jak sprawdzić mandaty do zapłacenia? jak je umorzyć / rozłożyć na raty? Oceń mój artykuł: (1 votes, average: 5,00 out of 5)Loading...
Po tym jak położył mnie do łóżka, k azał położyć mi się n a brzegu i rozchylił mi nogi. Obok na w ersalce spali moi bracia w wieku ok 6 i 7 lat. Powiedziałam mu o tym. On odpowiedział tylko, że to będzie chwilka i będzie cicho, i zgwałcił mnie. Nie pamiętam czy do k ońca. Potem po prostu odszedł. Tylko co dziesiąty gwałciciel ponosi jakąkolwiek karę 16 maja 21 11:29 Ten tekst przeczytasz w 10 minut - Wciąż czytam o sobie, że jestem chora psychicznie. Za ładna albo za brzydka na feministkę, że nikt nawet nie chciałby mnie zgwałcić, albo że ktoś by mnie zgwałcił, bym przestała być taka „niedoruchana”, albo że dlatego tak się zachowuję, bo ktoś mnie zgwałcił. To również jest przemoc - opowiada Maja Staśko, dziennikarka i aktywistka, współautorka książki „Gwałt polski” w rozmowie z Anną Stachowiak. Foto: Dawid Majewski / Materiały prasowe Maja Staśko - Chcemy wierzyć, że gwałciciel to obcy nożownik wyskakujący zza krzaków. No nie. Gwałty dzieją się codziennie, za drzwiami, tuż obok nas. Co piąta kobieta w Polsce doświadczyła gwałtu - przypomina Staśko - Po sytuacji zgwałcenia najważniejsze jest to, by dać całkowite, bezwarunkowe wsparcie. Każda decyzja jest OK. Jeśli chcesz płakać, OK. Chcesz się upić? OK. Nie chcesz iść na policję? OK, jestem obok, z tobą. Wspieram cię, nie jesteś winna i nie jesteś sama - wskazuje aktywistka Z raportu fundacji Ster z 2015 r. wynika, że 94 proc. kobiet po doświadczeniu gwałtu nigdzie tego nie zgłasza. Ponad 90 proc. sprawców nigdy nie ponosi kary za gwałt Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej Anna Stachowiak, "Przegląd": We wstępie do „Gwałtu polskiego” piszecie z Patrycją Wieczorkiewicz: „Nie wymagałyśmy bezpośrednich dowodów na gwałt, bo brak zgody nie pozostawia śladów”. – Brak zgody wciąż nie funkcjonuje społecznie na szerszą skalę także dlatego, że w polskim Kodeksie karnym znajduje się zapis, że gwałt jest każdym obcowaniem płciowym z użyciem przemocy, zwykle utożsamianej z przemocą fizyczną i koniecznym oporem, który ma stawiać ofiara. Innymi przesłankami do uznania czynu za gwałt jest wymuszenie stosunku groźbą lub podstępem. Nie ma kategorii wyrażonej zgody, ona znajduje się w konwencji stambulskiej. Wśród osób, z którymi rozmawiałyśmy, było wiele takich, które nie wyrywały się, nie krzyczały, czyli nie stawiały owego „oporu”, wymaganego często w praktyce postępowania sądowego – a jednak doświadczyły gwałtu. Został odbyty stosunek, na który nie wyraziły zgody. Nie można nazwać tego inaczej niż gwałtem. Na policji, na sali sądowej czy ze strony opinii publicznej pada pytanie: ale dlaczego się nie broniła, skoro działa się jej krzywda? – To pierwotna, fizjologiczna reakcja organizmu, nad którą nie mamy kontroli. Wiele osób na zgwałcenie reaguje całkowitym paraliżem lub zamarciem, bez względu na to, czy jest to gwałt dokonywany przez męża lub partnera, czy przez obcą osobę. Nasz organizm w sytuacji traumatycznej nie reaguje w racjonalny sposób. Nikt nie może powiedzieć: ja to bym się broniła, krzyczałabym. Nie wiemy, jaka byłaby nasza reakcja w takiej sytuacji, bo nigdy w niej nie byliśmy. Jakiś czas temu media pisały o sprawie 14-latki zgwałconej przed laty przez dorosłego kuzyna. W uzasadnieniu sąd napisał, że gwałtu nie było, bo dziewczynka nie krzyczała. Tą historią kończycie książkę. – Napisałyśmy, że kiedy stawiałyśmy kropkę i oddawałyśmy książkę do druku, światło dzienne ujrzała taka historia, w której pojawiają się wszystkie te argumenty sprawiające, że musimy zacząć mówić o gwałcie jako o każdym stosunku bez zgody. Inaczej za każdym razem, zamiast na gwałcie, będziemy się skupiać na tym, czy ona krzyczała, czy wyrywała się, czy złamała gwałcicielowi nos albo rękę, kiedy próbowała uciec. To wszystko absurd. Dopóki jest takie prawo, dopóty nie będziemy w stanie rozmawiać o większości zgwałceń w Polsce, bo one wyglądają zupełnie inaczej. Robi się z ciebie wariatkę. "Staśko jest chora psychicznie", "leczy swoje traumy", "jest niedoruchana" – cytuję komentarze. Przemoc wobec ciebie jest emblematyczna. Nie wierzy się ofiarom i nie wierzy się tobie, kiedy stajesz po ich stronie. – Wciąż podważa się wiarygodność osób, które doświadczyły gwałtu, przez powoływanie się na ich zaburzenia psychiczne, realne czy rzekome. To absurdalne w tej sytuacji, ponieważ po zgwałceniach wiele osób doświadcza zespołu stresu pourazowego. To zaburzenie psychiczne, które pojawia się w wyniku tego potwornego przekroczenia, którego doświadczyły zgwałcone osoby, więc powoływanie się na zdrowie psychiczne i robienie z kobiet (i nie tylko kobiet) wariatek jest przemocą. Osoby zgwałcone często boją się szukać pomocy psychologa bądź psychiatry właśnie w obawie przed tym, że jeśli zapis o leczeniu czy terapii znajdzie się w aktach, stracą wiarygodność. Opisujesz takie sytuacje. – Im szybciej osoba po zgwałceniu trafi na terapię i uzyska pomoc, tym lepiej. To podstawa – każda osoba powinna mieć dostęp do ochrony zdrowia, także psychicznego. Argument o „wariatce” oskarżającej niesłusznie o gwałt polega na dwóch stygmatyzacjach: z jednej strony piętnuje się osoby, które doświadczyły przemocy seksualnej, z drugiej te, które mierzą się z zaburzeniami psychicznymi, tak jakby nie były wiarygodne, a to, co mówią, było niegodne zaufania. To ma konsekwencje, np. takie, że Katarzyna nigdy nie zdecydowała się iść do psychiatry w obawie, że zostanie uznana za chorą psychicznie. Nie chciała się podkładać. Maja Staśko vs. Anna Lewandowska. Pozwu jednak nie będzie Ty się podkładasz ciągle. – Wciąż czytam o sobie, że jestem chora psychicznie, za ładna albo za brzydka na feministkę, że nikt nawet nie chciałby mnie zgwałcić, że ktoś by mnie zgwałcił, bym przestała być „niedoruchana”, albo że dlatego tak się zachowuję, bo ktoś mnie zgwałcił. To również jest przemoc. Bardzo bym chciała, żebyśmy w końcu zaczęli mówić o tym, że takie nękanie psychiczne w internecie także jest rodzajem przemocy psychicznej. Szczucie w internecie to przemoc i ja też jestem jej ofiarą. Nie wstydzę się tego słowa. Dlaczego miałabyś się go wstydzić? – Wiele osób po doznaniu przemocy nie chce, by mówić o nich „ofiara”, ale „osoba, która doświadczyła gwałtu” lub „osoba po zgwałceniu”. Czują, że dla nich jest w tym coś biernego. Dla innych powiedzenie: „Byłam ofiarą” jest emancypujące, oczyszczające, pozwala zrzucić wstyd. Kiedy mówią z podniesioną głową: „Jestem ofiarą”, to jest wyzwalające – bo przez lata nie chciały tego przyznać albo bały się to głośno powiedzieć. I to jest OK. Najważniejsze, jak osoba z tym się czuje. Ważne, żeby na te historie nie nakładać swoich kalek i przyzwyczajeń. Ja jestem ofiarą hejtu, nękania i przemocy w internecie – mówię to głośno i dla mnie to jest emancypujące. Dostaję groźby, jestem upokarzana. Przerywam milczenie. Język jest tu bardzo ważny. Piszecie, że jeśli ktoś ukradnie rower, nazywa się go złodziejem. Ale kiedy mowa o gwałcie, unika się określenia gwałciciel czy sprawca, pisze się o „rzekomym gwałcie”, „domniemanym”, o „kontrowersji” lub „skandalu seksualnym”. Gwałt polski. Fragment książki Mai Staśko i Patrycji Wieczorkiewicz – Język jest niesamowicie ważny i słychać to za każdym razem w mediach. Pisze się i mówi, że ta osoba została zgwałcona. Mamy osobę, która jest ofiarą, ale znika nam sprawca. Jest bierna postać, która została zgwałcona, ale brakuje osoby, która zgwałciła. Dlaczego nie mówimy: „Gwałciciel ją zgwałcił”? Dlaczego on znika? W kampaniach społecznych słyszymy: „Mądra dziewczynka pilnuje drinka”. A gdzie jest gwałciciel? Gdzie ktoś, kto wrzuca tabletkę gwałtu do drinka, a następnie gwałci? I czy gwałtu doświadczają tylko głupie dziewczynki? Ten brakujący gwałciciel sprawia, że osoby, które głośno mówią: „On mnie zgwałcił”, są oskarżane o oczernianie sprawców. Są uznawane za głupie. Bo gwałt przedstawia się jako coś, co „się dzieje”. Co nie ma sprawcy. Winą obciąża się zgwałcone: bo są „głupie”, źle ubrane, źle umalowane, szły w złym miejscu, źle wybrały partnera. W głośnych procesach pojawiają się argumenty: ale to taki młody chłopak, u progu życia, nie można mu tego życia niszczyć. To ojciec rodziny, pomyślmy o jego dzieciach! – Jeśli ktoś gwałci, marnuje życie nie tylko tej osobie, która jest ofiarą, ale także własne. Kiedy ponosi konsekwencje gwałtu, jest to wyłącznie jego wina. Nie ofiary, nie wymiaru sprawiedliwości. To, że ofiara mówi głośno o tym, co ją spotkało, czyni z niej lub niego bohaterkę, a nie winną, bo w ten sposób chroni pozostałe osoby przed przemocą i daje wsparcie innym, które przeżyły to samo. Z szacunków Amnesty International wynika, że jedynie co 10. gwałt jest zgłaszany. 67 proc. spraw jest umarzanych, 30-40 proc. sprawców dostaje wyroki w zawieszeniu. Zobacz także: Klara, ale wiesz, że to był gwałt? – Z raportu fundacji Ster z 2015 r. wynika, że 94 proc. kobiet po doświadczeniu gwałtu nigdzie tego nie zgłasza. Ponad 90 proc. sprawców chodzi sobie swobodnie po ulicy, my możemy ich mijać, mogą się do nas uśmiechać, możemy im sprzedać pora w warzywniaku i nie wiedzieć, że to gwałciciele. Za każdym razem, kiedy taki gwałciciel zostaje ujawniony, pojawia się wielkie zdziwienie, bo my tak bardzo wypieramy społecznie fakt, że przemoc seksualna istnieje, a gwałcicielem może być absolutnie każdy – nasz chłopak, mąż, sąsiad – że stosujemy mechanizmy obronne. Chcemy wierzyć, że gwałciciel to obcy nożownik wyskakujący zza krzaków. No nie. Gwałty dzieją się codziennie, za drzwiami, tuż obok nas. Co piąta kobieta w Polsce doświadczyła gwałtu. Zostawia się je samym sobie, bo łatwiej przymykać oczy i karmić się fałszywą wizją świata bez gwałtów. Ale po co one mają to gdziekolwiek zgłaszać, skoro na policji nikt im nie wierzy? Twoje bohaterki od policjantów słyszały, żeby nie robiły afery, że jak mąż, to nie gwałt, i skoro w domu czysto i mają co jeść, to nie ma co. Prokuratura i tak umarza, bo to niska szkodliwość społeczna czynu. Maja Staśko – Przez wiele lat głos kobiet i nasze doświadczenia były uciszane i marginalizowane. Nie było ich w mediach rządzonych przez mężczyzn, nie było w literaturze pisanej głównie przez mężczyzn. Kobiety rozmawiały szeptem, nie miały reprezentacji politycznej ani medialnej. Przemoc seksualna to taka, która dotyka przede wszystkim kobiety i którą stosują przede wszystkim mężczyźni, więc mężczyznom wygodniej było o tym nie wspominać. Kiedy zaczęłyśmy dochodzić do mediów, mówić głośno, pojawił się olbrzymi backlash, bo tych informacji po prostu przez lata nie było. Co więcej, takie informacje są dla sprawców niewygodne i niebezpieczne. Narracje kobiet dotyczące seksualności, przemocy seksualnej, aborcji były i wciąż są wykluczane. Trudno się z nimi przebić, bo zawsze słyszymy, że jesteśmy wiedźmy, wariatki, za brzydkie, za ładne, za grube, za chude. Wykorzystuje się każdy argument, żeby podważyć nasze słowa. Zdawać by się mogło, że w wymiarze sprawiedliwości pracują ludzie, którzy mają większą świadomość. – Rzecznik praw obywatelskich sprawdził, że szkoleń w zakresie wspierania osób po przemocy, nie tylko seksualnej, jest zdecydowanie za mało, więc policjanci czy prokuratorzy nie wiedzą, jakie mechanizmy tu działają. Czy dziwić się osobom, które nie zgłosiły zgwałceń? Absolutnie nie. Bohaterce naszej książki, Ani, powiedziano, że skoro jej mąż gwałciciel zarabia na dom, to jak ona utrzyma się sama. Katarzyna z kolei chodziła do policjantów, do sołtyski, do prokuratorki i próbowała szukać pomocy. Nikt nie chciał przyjąć jej dramatu do wiadomości, nikt nie chciał jej pomóc. Nie możemy winić osób, które doświadczyły gwałtu, że tego nie zgłaszają, bo zgłoszenie i cały proces prawny bywają jeszcze bardziej bolesne od samego gwałtu. To wtórna wiktymizacja ofiar. Nie można od nich wymagać takiego heroizmu i poświęcenia, żeby jeszcze więcej cierpiały. I po co? Żeby sprawę umorzono? To wymaganie od ofiar ciągłej ofiary, ciągłego cierpienia. Wymagajmy wreszcie od służb, żeby się doszkalały, od prawa, żeby było lepiej ustalane, od polityków, żeby zmieniali to prawo. Tu powinien być nacisk, nie na ofiary. Kiedy słucham historii kobiet, czytam uzasadnienia umorzeń czy oddaleń zażaleń, zawsze jestem zdziwiona, gdy znajduję nazwisko prokuratorki czy sędzi. Zastanawiam się, czy one nie mają matek, córek, sióstr, przyjaciółek, że tak chętnie stają po stronie sprawcy. Bo system chroni sprawcę, nie jego ofiarę. – System działa na rzecz sprawców przemocy. Sprawcy są bezkarni, ofiary cierpią. Brak działań zawsze będzie działał na rzecz sprawców. Nie trzeba nawet znęcać się nad ofiarą czy zadawać jej pytań, które będą wtórnie traumatyzujące, żeby zadać jej cierpienie. Wystarczy nic nie robić. I tak działa system. Próba walki o siebie jest widziana jako bezczelność, fałszywe oskarżenia, oczernianie. A sprawcy chodzą wolno, kiedy wszyscy skupiają się na ofierze. „Byłaś pijana”. „Dlaczego miałaś taki duży dekolt?”. „Dlaczego tyle lat milczałaś?”. W naszej rzeczywistości opowiedzenie o tym, że ktoś cię zgwałcił, jest większym występkiem niż to, że zgwałcił. Kiedy 21-letni mężczyzna groził 16-latce, że jeśli nie będzie z nim odbywać stosunków, udostępni jej nagie zdjęcia, które mu wysyłała, i w ten sposób wymuszał seks – czyli ją gwałcił – to ją oskarżano o to, że wysyłała mu zdjęcia. To ona dla komentujących okazała się winna. Płacimy i jeszcze długo będziemy płacić za brak edukacji seksualnej. – To mnie uderzyło, kiedy rozmawiałam z moimi bohaterkami. To szokujące, że czasami gwałt jest banalny: gwałciciel uznaje, że w małżeństwie stosunek po prostu mu się należy. Albo że skoro osoba śpi lub jest nietrzeźwa, to może ją wykorzystać, bo przecież, jak powiedział kiedyś publicysta Rafał Ziemkiewicz, kto nie wykorzystał nietrzeźwej, niech pierwszy rzuci kamieniem. Albo że w trakcie stosunku może zdjąć prezerwatywę, bo nikt go nie nauczył, że to również jest zgwałcenie. Wydaje się, że to oczywiste i podstawowe rzeczy, ale gwałciciele często nie mają takiej wiedzy. Biedne, nieświadome misie? – Nie. Ale nikt ich nie uczy, jak nie gwałcić. Czym jest gwałt, czym jest zgoda w seksie. To nas się uczy, jak uniknąć gwałtu. Zdarza się, że mężczyźni nie wiedzą, że gwałcą. Gdyby mieli tę wiedzę, wielu gwałtów by po prostu nie było. A ofiary nie wstydziłyby się, nie cierpiały i nie miały wyrzutów sumienia, że następnego dnia zrobiły gwałcicielowi śniadanie lub że w trakcie gwałtu były mokre, bo to też się zdarza. Podobnie jak orgazm w trakcie zgwałcenia. To normalne, fizjologiczne reakcje. Po gwałcie można iść następnego dnia z gwałcicielem do kościoła albo pozostawać z nim jeszcze wiele lat w związku – to nie oznacza, że gwałtu nie było. Reakcji na gwałt jest tyle, ile osób. I to nie reakcja jest problemem, tylko sam gwałt. Jak wspierać osobę, która doświadczyła zgwałcenia? – Ufać. Ze statystyk wynika, że ludzie nie zgłaszają gwałtów, bo się obwiniają i nie wierzą w system sprawiedliwości. Nie ma co się na nich obrażać, że nie chcą zawiadamiać organów ścigania. Nie ma co nakłaniać czy dawać nieproszonych rad. Po sytuacji zgwałcenia najważniejsze jest to, by dać całkowite, bezwarunkowe wsparcie. Każda decyzja jest OK. Jeśli chcesz płakać, OK. Chcesz się upić? OK. Nie chcesz iść na policję? OK, jestem obok, z tobą. Wspieram cię, nie jesteś winna i nie jesteś sama. Co mogę dla ciebie zrobić? Ktoś będzie potrzebował opieki nad psem, ktoś inny może potrzebować wsparcia finansowego, wtedy można taką osobę skierować do Feminoteki, która prowadzi specjalny Fundusz Przeciwprzemocowy. Dobrym adresem jest także Centrum Praw Kobiet, gdzie kobiety doświadczające przemocy mogą skorzystać z porad prawniczek i terapeutek. Nie jesteś winna. Nie jesteś sama. Data utworzenia: 16 maja 2021 11:29 To również Cię zainteresuje Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Znajdziecie je tutaj. . 151 393 799 614 448 416 339 289

jak sprawdzić czy ktoś mnie zgwałcił