Przez wiele lat pisałem, że tego polscy prezydenci nie powinni robić, bo tu jest Polska a nie żydowskie państwo. Może i byłoby to celowe, gdyby odbywało się z wzajemnością, czyli gdyby Żydzi w swoim kraju tak samo traktowali nasze radosne Święta Bożego Narodzenia i np. zapalenie Świec Adwentowych czy połamanie się Opłatkiem
Wiem ja, bo mi o tym, Mama powiadała: Żem dziecię tej ziemi, Żem jest Polka mała. I wiem, jak mi Polska, Jest droga i mila, Bom się w polskiej mowie, Pacierza uczyła. Bo mnie polskie niwy Chlebem swym karmiły; Bo mnie polskiej pieśni, Skowronki uczyły. Bo mnie tam na niebie, Strzeże Matka Boska, Ta polska królowa, Nasza Częstochowska. Bo przy Bożym tronie, Polscy święci stoją, I co dzień się modlą, Za Ojczyznę moją. Więc i ten paciorek, Polskiego dziewczęcia, Przyjm o wielki Boże, W ojcowskie objęcia! Bo on się z mej duszy, Wyrywa jak łkanie: "Ojczyznę kochaną, Racz nam wrócić Panie!"
Tu jest Polska, tu się pije! Mamy pierwszą ofiarę śmiertelną konfliktu - wojny hybrydowej z Białorusią, którą to my, lata temu rozpętaliśmy. Bąkiewicze spokojnie, Razemki też hamować piętami -
Tekst piosenki: Tysiące ludzi na ulicach miast, Z Narodowymi flagami Tysiące ludzi na ulicach miast, Będzie rzucać kamieniami Tysiące ludzi na ulicach miast, Będzie walczyło o wolność Tysiące ludzi na ulicach miast, Nieuniknionych zmian nadchodzi czas Bo tu jest Polska! Walcz albo giń! Ref. To rewolucja na własne życzenie Doprowadzacie kraj do zniszczenia Doprowadzacie Naród do szału I ciągle wam kurwy mało! Tysiące ludzi na ulicach miast, Będzie walczyło za Ojczyznę Tysiące ludzi na ulicach miast, Nigdy nie złoży broni Tysiące ludzi na ulicach miast, Rozjebie wasze układy Tysiące ludzi na ulicach miast, Zbyt dużo zła dotyka nas Bo tu jest Polska! Walcz albo giń! Ref. To rewolucja na własne życzenie Doprowadzacie kraj do zniszczenia Doprowadzacie Naród do szału I ciągle wam kurwy mało! Dodaj interpretację do tego tekstu » Historia edycji tekstu Chords: Bb, Gm, Eb, F. Chords for Pryzmat - Bo Tu Jest Polska Bo Tu Się Pije - Official Video. Chordify is your #1 platform for chords. Includes MIDI and PDF downloads. Były minister rolnictwa przekonuje, że deklaracje dotyczące transportu ukraińskiego zboża do polskich portów są niemożliwe do zrealizowania. Świat obawia się kryzysu żywnościowego, który uderzy w najbiedniejsze państwa Afryki i Azji, a który może wybuchnąć z powodu działań Rosji na Ukrainie. Wojska rosyjskie blokują ukraińskim władzom możliwość eksportu zboża przez porty w Odessie. Sytuacji nie rozwiązało podpisane kilka dni temu porozumienie między Kijowem a Moskwą, które zakładało możliwość wysyłania zboża drogą morską. Jednak w niecałą dobę po podpisaniu dokumentu Rosjanie zbombardowali port handlowy w Odessie, potęgując tym samym wątpliwości, co do tego, czy w końcu możliwe będzie eksportowanie ukraińskiego zboża. Puste deklaracje Kryzys próbuje rozwiązać Polska, transportując koleją zboże do portów na Pomorzu. Jednak nasza infrastruktura jest zbyt mała, aby można było udrożnić w ten sposób kanał ukraińskiego eksportu. Wyraźnie wskazywał na to Jan Krzysztof Ardanowski, który w poniedziałek pojawił się na antenie radiowej "Trójki". – Deklaracje, że przewieziemy zboże ukraińskie lądem do portów i wyślemy w świat, są niemożliwe do zrealizowania. To wielkie chęci z naszej strony, bo wsparcie Ukrainy jest polską racją stanu. Ale nie mamy infrastruktury i nie jesteśmy w stanie zbudować jej w kilka tygodni – powiedział przewodniczący prezydenckiej rady do spraw rolnictwa i obszarów wiejskich. Ardanowski wskazywał, że w szczególności Polska nie ma odpowiedniej infrastruktury do magazynowania i transportu zboża. Wspomniał także o amerykańskiej deklaracji pomocy w budowie silosów na zboże, które miały stać w okolicach Dąbrowy Górniczej. W położonym niedaleko Sławkowie kończą się tory, które mają taki sam rozstaw jak osie pociągów wykorzystywanych na Ukrainie. Tutaj jednak pojawia się kolejny problem. – Nie mamy wagonów towarowych do przewozu zboża, bo już kilka lat temu zrezygnowaliśmy z jego transportu kolejowego na rzecz drogowego. Były obietnice ze strony Niemiec, że je dostarczą, byśmy mogli przewozić ukraińskie zboże, np. do portów w Hamburgu. Ani kontenerów, ani zbiorników nie ma. Deklaracje były, ale pomocy nie uzyskaliśmy żadnej – wskazał Ardanowski. Ukraińskie zboże w Polsce Były szef resortu rolnictwa wskazał także, ze ukraińskie zboże jest sprzedawane w Polsce. Jak to możliwe? – Nie mamy gwarancji żadnej, że zboże, które miało tylko przejeżdżać tranzytem, nie pozostaje w Polsce. Na granicy jest analizowana tylko ilość zboża importowana przez polskie firmy, około 700 tys. ton w ostatnich dwóch miesiącach, to nie jest ilość, która "rozwaliłaby" polski rynek, choć też mu nie pomaga. Ale to nie jest jeszcze tragedia – wyjaśnił. – Mamy sygnały od rolników, organizacji rolniczych i posłów z południowo-wschodniej Polski, że to zboże zamiast przejechać tranzytem i trafić do Hamburga czy Kłajpedy, zostaje w Polsce. Obkupiły się wielkie zakłady, które potrzebują wielkich ilości zboża, hodujące drób, świnie, ale też mieszalnie pasz. Problem polskich rolników jest bardzo istotny: gdzie my sprzedamy nasze zboże? – dodał. Czytaj też:Zboże z Ukrainy w Polsce. Bosak ostrzegaCzytaj też:"Naiwność i utopia". Ardanowski mocno o ukraińskim zbożu w PolsceCzytaj też:Ardanowski ostrzega: Zboże z Ukrainy niszczy polskie rolnictwo Źródło: Polskie Radio Program 3
Zobacz więcej:http://prawy.pl/https://www.facebook.com/PortalPrawy/https://twitter.com/prawyplhttps://www.youtube.com/user/portalprawypl
Wstali z kolan i… pomazali tablice W 2012 r. w podlaskiej gminie Orla, rok później w okolicy Puńska i we wsiach Łemkowszczyzny wandale zniszczyli dwujęzyczne tablice z nazwami miejscowości. Polskie nazwy zostały nienaruszone, zamalowano jedynie nazwy pisane cyrylicą i litewską łacinką. Tablice były legalne. Polskie prawo dopuszcza ich umieszczanie w gminach, w których 20% ludności należy do mniejszości narodowej. Intencja sprawców jest zatem jasna – tu jest Polska. Tu się mówi i pisze wyłącznie po polsku. Problem powrócił kilkanaście dni temu po zniszczeniu białoruskich napisów we wsi Reduty na Podlasiu. Zostaną zapewne odnowione z publicznych środków. Walczący z tablicami nie dadzą jednak za wygraną. Pojawiają się co parę miesięcy, by zrobić swoje, i znikają jak kamfora. Winnych brak. Wszak to „walka o Polskę”, a ta przystraja chuligaństwo w biało-czerwone barwy. Zielone pola, idylliczne krajobrazy, odnowione cerkiewki, zadbane obejścia i ogródki. Na współczesnych wschodnich i południowych kresach RP widać jednak odpływ młodych do miast. Po wsiach kręcą się przeważnie starsi. Część to etniczni Łemkowie, Litwini, Białorusini. Zajmują się swoimi sprawami i nie wysuwają żadnych żądań. Chodzą do tych samych supermarketów i oglądają te same polskojęzyczne programy telewizyjne co wszyscy. Nie paradują z innymi niż polskie flagami i nie obnoszą się ze swoją innością. Toteż nawet nie oni są wrogiem, ale symbole świadczące o ich obecności. Nie chodzi tu o walkę choćby zbliżoną do tej, jaką toczono na Podlasiu w latach 1919-1920 bądź na Podkarpaciu w czasie akcji „Wisła”. Nie ma tu żadnych partyzantów ani separatystów. Są jednak wizualne świadectwa mieszanego składu etnicznego wsi i powiatu. To wystarczy. Winna jest niewiedza o historii własnego regionu i kraju. Winny strach biorący się z niezrozumienia istoty praw mniejszości. Stąd niepozbawione dziecinnego uporu zamalowywanie tablic. Białoruska pusta chata Tomasz Sulima to radny i działacz mniejszości białoruskiej z dotkniętej już dwukrotnie aktami wandalizmu podlaskiej gminy Orla. Za poprzednie i obecne dewastacje wini przede wszystkim ideologię narodowo-katolicką. Zaczęła nabierać wiatru w żagle kilka lat temu, obecnie zaś stanowi ideę nadrzędną zarówno w wojsku, w szkolnictwie, jak i w przekazie partii rządzącej. Zdaniem Sulimy jest to konsekwencja igrania z demonami szowinizmu i wynoszenia na piedestał wyłącznie Polaków katolików bez prowadzenia dyskusji nad istotą dawnej, wielonarodowej Rzeczypospolitej. Nie ma tu miejsca na niezasymilowane mniejszości czy ateistów, podobnie jak nie było go w koncepcji Romana Dmowskiego, ukutej jeszcze przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości w 1918 r. Sulima zwraca uwagę na brak wizji patriotyzmu łączącej np. katolików i prawosławnych. Gest przyjaźni, jakim było pojawienie się prezydenta Dudy na górze Grabarce krótko po uzyskaniu mandatu w 2015 r., nie zmienia faktu, że idee endeckie i ONR-owskie znajdują się dziś pod parasolem ochronnym państwa. Krywiatycze, w których mieszka Sulima, do niedawna nie różniły się od pozostałych wsi białoruskich położonych w okolicach Bielska Podlaskiego i Hajnówki. Obecnie nad niską zabudową górują potężne wiatraki – dowód postępu, jaki dotarł po latach zaniedbań również tu. Tak oto obok dającej zatrudnienie szwedzkiej firmy IKEA mamy białoruskie i polskie napisy, a kilkumetrowe białe skrzydła na polach zielonego żyta przywodzą na myśl holenderską prowincję – prawdziwy globalistyczny miszmasz. Starsi w ramach jedynej prócz telewizora rozrywki zajmują miejsca na ławeczkach i podążają wzrokiem za nielicznymi przejeżdżającymi samochodami. Gdy dosiadam się do nich, odzywają się w miejscowej gwarze. Najstarsi z otchłani pamięci wydobywają wspomnienia o ludnej, acz dość biednej wsi. Polacy zaglądali tu bardzo rzadko. Bywali niemal wyłącznie na chwilę – jako przedstawiciele władzy – a to gdy trzeba było aresztować młodego mężczyznę za wywieszenie czerwonych flag we wsi, a to by dokonać parcelacji gruntów. Polszcza była po prostu jeszcze jednym pojęciem spoza świata prostych ludzi i ich codziennej pracy. Wypas bydła, praca na roli, wychowanie dzieci, małżeństwa – to wszystko odbywało się wyłącznie we własnym, białoruskim i prawosławnym środowisku. Język polski można było usłyszeć tylko w mieście, najmłodsi stykali się z nim w szkole. Dziś są dwujęzyczne tablice, ale jak na ironię pojawiły się tu w momencie już niemal pełnej polonizacji najmłodszego pokolenia. Starszej pani polonizacja wnuków i prawnuków nie martwi jednak tak bardzo jak po prostu ich nieobecność. Co druga chata pusta. W prawosławnych wsiach Białostocczyzny dziecko to skarb i powód do ogólnego poruszenia. Wręcz święto. A tablice? To drażliwy temat. Kilka lat temu inicjatywa ich postawienia nie spotkała się z nadmiernym entuzjazmem mieszkańców. Ich zdaniem lepiej było wydać te pieniądze na rozwój wsi, niż obnosić się ze swoją innością. Dzięki determinacji wójta Orli Piotra Selwesiuka tablice stoją w całej gminie od 2011 r., ale obawy mieszkańców okazały się niebezzasadne. Nie wiadomo, kto dokonuje aktów wandalizmu, bo też nie było żadnych świadków zamalowywania, ale wystarczy poczytać reakcje internautów pod tekstami dotyczącymi mniejszości narodowych, by znaleźć wielu niezadowolonych. Według Tomasza Sulimy paradoksalnie nie brakuje tu neofitów o prawosławnych korzeniach, którzy starają się udowodnić polskość sobie i otoczeniu. Również sam Sulima musi mierzyć się z agresją. Jako radny Bielska Podlaskiego z ramienia KWW Koalicja Bielska zabiera głos w imieniu prawosławnych Białorusinów na tyle często, że stał się niemal wrogiem publicznym numer jeden narodowych katolików. Przy okazji kolejnych rocznic pacyfikacji wsi prawosławnych dokonanych w 1946 r., rajdów śladami „żołnierzy wyklętych” czy manifestacji Narodowej Hajnówki mnożą się anonimy i pogróżki. Przejeżdżając niedawno przez wieś Reduty, zauważył, że napisy cyrylicą zamalowano sprejem, a drogowskaz ustawiony przez Związek Młodzieży Białoruskiej wyciągnięto z ziemi i przewrócono. Zdjęcia poszły w świat i zaczęła się następne wirtualna przepychanka. O ile agresję względem siebie Sulima kwituje wzruszeniem ramion, o tyle napaść na symbole wytrąca go z równowagi. Łemko, pamiętaj, gdzie mieszkasz To jednak niejedyny front działań anonimowych repolonizatorów. O ile można jeszcze rozumieć ataki na w miarę żywotną mniejszość na Podlasiu, o tyle próżno szukać ich sensu na Łemkowszczyźnie. Czy zagrożenie dla kogokolwiek może stanowić tych parę tysięcy ludzi rozsianych na południe od Gorlic i Jasła? Od ustawienia pierwszych tablic dwujęzycznych we wsi Bielanka w 2009 r. aż po ostatnie akty dewastacji w Regietowie przedstawicielom nielicznej mniejszości łemkowskiej daje się do zrozumienia, by pamiętali, w jakim kraju mieszkają. To, że np. w Bielance orędownikami postawienia tablic dwujęzycznych byli również polscy mieszkańcy wsi, każe szukać sprawców raczej wśród przyjezdnych niż miejscowych. Wszak im dalej, tym mniejsze pojęcie o miejscowej specyfice i Łemkach. Jarosław Mazur z zespołów muzycznych Kocirba i Hudacy to doskonały przykład na to, że pochodzenie wcale nie musi decydować o kulturowym zakorzenieniu. Muzyk besiduje (czyli rozmawia) po łemkowsku jak rodowity Łemko, mimo że pochodzi z polskiej rodziny. Folk polskiego i łemkowskiego Podkarpacia jest mu równie bliski. To jak dwa płuca jednego organizmu. Jego orędownictwo na rzecz łemkowskiej historii i tradycji przejawia się też w prowadzeniu programu w łemkowskim radiu Jest „swój” dla obu stron. Gdy pytam o niszczenie tablic, nie pozostaje obojętny. Zdaniem Mazura winny jest alkohol i zasłyszana gdzieś opowieść o wstawaniu z kolan albo wyczytane w internecie okropieństwa na temat Wołynia. Młodzież nasiąka półprawdami. Gdy dodać do tego bezmyślne porównanie spokojnych górali do ludobójców (bo też chodzą do cerkwi, a nie do kościoła), to efekt gotowy. Jak sam mówi, nie bagatelizuje sprawy, bo takie chwasty rosną tylko na sprzyjającej glebie. Historia uczy, że kiedy powstaje klimat sprzyjający złym rzeczom, zawsze musi znaleźć się „inny”. Ormianin w Turcji, Polak na Wołyniu czy Łemko pod Gorlicami. I nigdzie nie zaczynało się od Auschwitz, rzezi. Zaczynało się od wybijania okien i malowania napisów. Albo ich zamalowywania. Zdaniem Mazura złym wyjściem jest zarówno udawanie, że sprawy nie ma, jak i oskarżanie ogółu Polaków o szowinizm. Każde bowiem takie wydarzenie generuje też mnóstwo głosów współczujących. Cyrylica kłuje w oczy Walka z obecnością mniejszości w przestrzeni publicznej ma swoje korzenie w nieobecności „innego” w powojennej Polsce. „Inni” są tak samo abstrakcyjni i dalecy jak Pakistańczycy czy Czukcze. Nie w tym rzecz, że rażą albo przyciągają. Po prostu ich nie ma. 95% Polaków zna stan współistnienia różnych narodowości na naszym terenie wyłącznie z lekcji historii o I i II RP. Dlatego cyrylica albo litewski w polskiej przestrzeni publicznej budzą oburzenie i niezrozumienie. Młody Polak w obcym napisie widzi nie tyle sąsiada, ile emanację przeszłości i teraźniejszości. Widzi Putina, UPA albo likwidatora polskich szkół na Wileńszczyźnie. Odpowiedzialność zbiorowa nakazuje mu automatycznie zaliczyć mniejszości do piątej kolumny. Szczególną agresję budzi cyrylica. Najprostsza konotacja jest niezmienna. Czy to w PRL, czy w III RP cyrylica oznaczała i oznacza: zaborcę, Sowietów i „ruskich”. Przeszłość nie powinna jednak tłumaczyć ignorancji i zwykłej niewiedzy. Młodych ludzi, wychowanych na ultrapatriotycznym buncie naszych czasów, nie interesuje, czy Ukrainiec jest tym samym co Łemko, a rozróżnienie między Rosjaninem a Białorusinem jest tyleż zbędne, co nieciekawe. To, że dopiero III RP dała mniejszościom prawo, jakiego wcześniej nie miały – do własnego języka w gminie oraz do owych nieszczęsnych tablic – również może się wpisywać w pewną teorię spiskową. Skoro w II RP, a nawet w PRL ich nie było, to czy ich ustawienie akurat w czasach ośmioletnich rządów Platformy Obywatelskiej nie świadczy o wprowadzaniu obcych porządków? Wart odnotowania jest jednak fakt, że w relacji z narodową prawicą dochodzi czasem do sprzężenia zwrotnego. Na skutek działalności Tomasza Sulimy, a także licznych głosów oskarżających ONR o wykluczanie prawosławnych ze wspólnoty narodowej, hasła wznoszone przez tę organizację podczas tegorocznego marszu w Hajnówce brzmiały już „Wielka Polska Chrześcijańska” zamiast „Wielka Polska Katolicka”. Przy całym szaleństwie, jakie dotknęło obecną władzę, nikt jeszcze nie wpadł na pomysł radykalnego cięcia finansów mniejszościom, choć takie zagrożenie istniało, czy likwidacji tablic. Kto jednak wie, czy rewolucjoniści PiS nie zostaną czasem zastąpieni przez rewolucjonistów bardziej papieskich od papieża. Wtedy walczący z tablicami potrzebni już nie będą, ich trud zyska moc prawną. Podobne wpisy
Szczecin, manifestacja "tu jest Polska" Już czas obalic antypolski polskojęzyczny nierząd. Rodacy oni chcą nas wyelimiowac z życia publicznego i pozbawienia życia!!!!!
Zamieszczone na stronach internetowych portalu Czyż TAK! materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów PAP, będących bazami danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały są wykorzystywane na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione. . 324 115 547 343 592 281 313 679

bo tu jest polska